Mówiąc eufemistycznie, nie rozumiem zachwytu nad tym filmem... może ktoś mi dopomoże?
Bo to taka ludzka (nie tylko imigranta) epopeja o dążeniu do dokonania jakiejś zmiany w swoim życiu. Widać, jakie trudne i trzeba mieć naprawdę dobry cel i silny motywator.
Ten film to przede wszystkim postnowoczesna reinterpretacja/transpozycja Fausta. Goetheański duch unosi się nad tą historią i w tym tkwi jej ewentualna siła. Francis aka Franz to ów stary mędrzec, podczas gdy Reinhold jest kolejną skórą Mefista. Ten pierwszy — Hiob dwudziestego pierwszego wieku — wciąż pragnie być dobrym, co w języku postsekularnym znaczy, iż nadal jest wierny Bogu, podczas gdy Reinhold pragnie go na swojej gnostyckiej barykadzie. Jednak żadne ziemskie rozkosze z repertuaru cynicznego gangstera nie są w stanie na dłużej zatrzymać obiektu jego specyficznej miłości i Franz ostatecznie ląduje na kobiecym łonie. A kobiety jak w każdym solidnym shakespeare'owskim dramacie pełnią dwie role: albo matki (Eva) albo prostytutki (Mieze). Reinhold na swój sposób kocha Franza (platonicznie jak ojciec jedynego syna a może i nawet bardziej) dlatego gotów jest na najbardziej radykalne, najbardziej złowrogie, ale i najbardziej ryzykowne posunięcia wobec tego świata. Ostatecznie jednak — w końcu to nie Elsynor tylko Berlin dwudziestego pierwszego wieku — przegrywa. Nawet on nie był na tyle sinym, by poruszyć z posad bryłę nie tyle świata ile samego Berlina. Po raz kolejny rewolucja — która wbrew temu, co twierdzą niektórzy, wcale nie jest kobietą — przegrywa z kontrewolucyjną waginą.
Dziękuję za komentarz, mam jednak wrażenie, że przedstawił w nim Pan swoją interpretację filmu, tudzież intencje samego reżysera. Jakkolwiek interesująca (i elokwentna!), istota Pana wypowiedzi jest jednak zewnętrzna wobec samego filmu, jako medialnego faktu samego w sobie; jest przykładem tego, że jednego medium nie można tłumaczyć drugim.
Nie dość, że warstwa pojęciowa (w tym scenariusz etc.) jest tylko jedną z wielu i wcale nie najważniejszą (o ile w ogóle można o takiej mówić przy medium mającym ambicje być syntezą sztuk), to w moim odczuciu jest ona w tym przypadku mocno niedoskonała. Pana tekst oceniam duże lepiej od niej (!).
Oprócz powyższych mankamentów, kuleje też montaż, co w połączeniu daje bardzo chaotyczną narrację, pełną niepotrzebnych (nie niezbędnych dla całości) scen, dialogów, ujęć. Może stąd tak długi metraż i brak rytmu. W moim odczuciu nie bronią tego ani zdjęcia, ani udźwiękowienie, którym akurat nie mam nic do zarzucenia.
Doliczyć należy też przeciętną grę aktorską z Albrechtem Schuchem i jego karykaturalną rolą na czele.
W rezultacie, film odbieram jako... nużący i pretensjonalny gniot. Hype wokół niego (i swoisty parasol ochronny przed krytyką, choć to może po prostu tymczasowa przewaga przekalkowanych od dystrybutora tekstów) tłumaczę sobie podjęciem (skądinąd bardzo ważnego) wątku uchodźstwa (w dużym uproszczeniu).
Pozdrawiam!
Po pierwsze, nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na ty. Po drugie, do tak ogólnego zarzutu trudno się odnieść... a może sam od siebie nie ma Pan nic do powiedzenia? Dyskredytować jest łatwo, ale może by tak jakieś argumenty?
J_Muszynski -ludzie dobrej woli ci wyjaśnili najlepiej jak umieli a ja uważam że to bez sensu, to jak ślepemu opowiadać o kolorach
Te kwieciste wywody OP od początku przypominały mi wywody kuców z fejsbunia, co to nieudolnie pudrują prymitywne poglądy. Tylko czekałem, aż przeczytam o polipoprawności i tym, że jedyną wartością filmu jest to, że europejska widownia zachwyci się losem uchodźców. I co? Zero zaskoczenia.
to już chyba kwestia wrażliwości, własnych doświadczeń. Pan oczekuje książkowej poprawności budowania filmu a zasługą wielkich jest posiadanie tej wiedzy ale traktowanie jej jako formy która można tworzyć coś zupełnie nowego. Nie ma nic piękniejszego niż niedoskonałości które nie niszcza a tworzą.
Och tak! Nic dodać nic ująć! Właśnie jestem po seansie i czuję, ze straciłam 3h. Przerost formy nad treścią, nie wiadomo po co jest tak długi. Nic wartościowego nie wniósł do mojego życia, a przez te 3 godziny naiwnie czekałam na jakąś mądrość. Więcej się spodziewałam po filmie z taką nagrodą i od dystrybutora. Bardzo przewidywalny i pseudoartystyczny. Niestety.
Fajna elokwencja ale nie można było przedstawic swojej opinii w prostszy sposób ? :) Kolo jesteśmy na filmwebie a nie na lekcji jezyka polskiego. LOL xd
Nie rozumiem skąd ta krytyka dla Pana wypowiedzi, tylko dlatego, że starał się Pan odpowiedzieć "kulturalnie" tzn. w bełkocie filmwebowych krytyków.
Od siebie powiem zwykłym językiem tyle - pretensjonalne pseudoartystyczne dziełko jakich wiele. Wstawiają jakieś cytaty z apokalipsy, bajki o żniwiarzach itp. bzdury, do tego porównują upadki murzyna do upadków jezusa, a na końcu wrzucają ujęcie babeczki z murzynem na kolanach niczym maryi z jezusem. Kpina po prostu. Jak zedrzemy z filmu cały ten bullszit to zostaje nam kolejny film o nielegalnym imigrancie który zamiast skorzystać z pomocy społecznej i normalnie integrować się ze społeczeństwem wybrał drogę narkotyków, dziwek i klubów nocnych. Popełnił tyle błędów, że nie mogę mieć dla niego litości. Nie wiem jak można uzasadnić wracanie tyle razy do ewidentnie nienormalnego blondasa, który w dodatku chciał go zabić.
Jak chcieli zrobić film o biednym imigrancie to mogli pokazać dlaczego ucieka z kraju i jakie ma możliwości jako uchodźca - np. pokazać jak system go gnoi i wtedy wkracza na ścieżkę zbrodni, czy cokolwiek w tym stylu. Minimum wysiłku scenarzyści!
No ale może ja się nie znam, może to na podstawie jakiejś kultowej książki nie mogli zrobić z tego nic więcej niż to co dostaliśmy.
Dokładnie. Moralizatorski, dla młodzieży. No, ale może książka słaba, nie czytałam, wiec trudno powiedzieć.